Są dni lepsze i dni gorsze, czasem siadając do maszyny aż strzępki lecą, a niekiedy - zupełnie jak dziś - nie klei się NIC!
No dziś to już w ogóle się zebrać nie mogłam - spędziłam prawie 2 godziny nad poduszką, pod którą się nie podpiszę i pochwalić czym się nie ma.
Żeby odczarować złe "muszę to", usiadłam raz jeszcze do stołu, na którym dziś zamieszkał piękny gość.
Stary Singer, który napracował się ponoć w czasie wojny, obszywając żołnierskie koce.
Póki co - dekoracja. Kto wie? Może uda mi się go kiedyś przywrócić do życia, taki plan:)
I z tego podejścia nr 2 powstał rozkoszny rychu - zlepek ścinków z tarasowych poduszek Kamili, filcu i szczęśliwych guziczków - nie ma miny żadnej - zgubiłam ostatnią igłę.. został więc bez ostatecznego wyrazu.
Nie zmienia to faktu,że jest bardzo przytulny i do polubienia:)
A na koniec wisienka z najsłodszego toru:
Hanka i jej meciak!
Dziękuję rodzicom Hani za sweet focię:)
deszczowa A.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, czy to Panna Hanna P.?
OdpowiedzUsuńEj niezły ten Rychu, btw uwielbiam moją szczęśliwą poduszkę! W drodze do Warszawy miałam na czym spać, tutaj sprawuje się jako podplecnik na sesyjne długie dnie i wieczory. Jesteś najlepszą szwaczką, jaką znam!
Panna Hanna Pe:)
OdpowiedzUsuńPoproszę o zdjęcie z lucky poduchą!
Dziękuję! ale pracy przede mną jeszcze sporo!
kiss!
A.