Ciągła, bezustanna rozkmina nad formą, kolorem, doborem gadżetów zagłusza myśli o rzeczach innych.
Jak to zrobić,żeby nie oszaleć? TYLE pomysłów, planów, wyzwań, akcji, atrakcji - a fizycznie czas na szycie przypada między 22gą a północą ( kiedy już pójdą spać dzieci, dom wygląda w miarę znośnie, pies był na spacerze i pod warunkiem,że akurat nie ma obok kompana do rozważań lub zwyczajnego pobycia razem)
AAA! i trzeba wybrać co pilniejsze lub najbardziej ekscytujące zadanie, jedno najlepiej.
Potem jeszcze należy pamiętać,że o tej 6tej zadzwoni budzik komunikujący nadejście kolejnego nafaszerowanego zadaniami dnia -więc zdrowy rozsądek nakazuje się położyć o w miarę przyzwoitej
porze.
Póki co żaden sąsiad nie zapukał z uprzejmą prośbą o zaniechanie nocnego turkotu lub przynajmniej wygłuszenie pomieszczenia;)
Bo szycie dostarcza mi endorfin:)
Tylko jak to zrobić, żeby nabrać trochę luzu?
Zaczęłam notować swoje pomysły i wmawiać sobie,że mogę to wszystko co narysuję zrobić za jakiś czas, nie ucieknie..
Pierwszy problem polega na tym,że moje notatki, a tym bardziej ilustracje do nich są -że tak powiem - mało wierną kopią pięknego obrazu z głowy..
Drugi kłopot -może i faktycznie nie ucieknie, ale życia nie wystarczy na odkładane pomysły, a głowa zacznie zamulać - bo tyle pamięci operacyjnej angażuje szeroko pojęte szycie..
No i jeszcze jak tu czekać, skoro budzę się co rano z kolejnym planem? Jeszcze fajniejszym? No jak???
Mam wrażenie,że gdyby mnie odrzeć z panowania nad swoim zachowaniem, byłoby ono swoiste dla kilkulatka
J A C H C Ę !!! T E R A Z !!!
Sama się muszę przekonywać,że wypatrzony materiał z pewnością będzie dostępny, kiedy akurat będę potrzebowała. Że wystarczy kupić ilość materiału adekwatną do aktualnych potrzeb.
I jeszcze tylko o jednym nie mogę się przekonać -że można wyjść ze sklepu z tkaninami, pasmanterii z zapisanymi na karteczce igłami i 0,5metra tasiemki z motylami - NO JAK? Skoro wołają do Ciebie nowe tasiemkowe wzory pięknie się do Ciebie mizdrząc i uruchamiając kolejny projekt w głowie..przecież nie mogą tam tak zostać.. zupełnie jak dziś - wpadłam w locie po odbiór zamówionych z fajnym rabatem drobiazgów i nie mogłam odmówić sobie zakupu "baletnic" -będą mi potrzebne dopiero w lipcu, do dekoracji kapy, a do tego czasu będą tam leżeć w koszyczku i kusić bym się za nie zabrała..
Sama sobie to robię:)
No ale powiedzcie, jak RADOŚĆ i satysfakcja, którą niesie tworzenie może nie uzależniać?
Chcę już do mojego szyciowego kącika! :)
( na zdjęciach poniżej jest jeszcze względnie ogarnięty - obecnie mieści więcej tkanin, za to mniej widocznych poniżej poduszek, kolejne maszyny i znowu robi się ciasno!)
Serdecznie pozdrawiam szyjące koleżanki!
Pięknego weekendu.
A.
Lubie ludzi pozytywnie zakreconych szyciowo:)))Ją też szyję ,zapraszam do siebie:)
OdpowiedzUsuńhttp://kochamiszyje.blogspot.com
Pozdrawiam
Bo moc jest w szyciu:))))
Dziękuję, już patrzę!
OdpowiedzUsuńA.