Trudno mi ocenić, czy to co mam w głowie oby dokładnie zilustruje Wasze wyobrażenia na dany temat - a już największy kłopot mam z żabą, która czeka i czeka i się uszyć nie może..
Jedno z nie tak odległych zadań bojowych to komplet dla małego Leosia wyspiarza.
Dla przypomnienia zerknij TUTAJ.
Zadanie było o tyle fajne,że nie miałam srogich wytycznych i mogłam po swojemu zabrać się do pracy.
Efekty poniżej:
*Poduszka wypełniona w sam raz dla maluszka, czyli niezbyt mocno. Na górze super bawełniane grochy w modnych i nie ukrywam - ulubionych kolorach, od spodu przytulny szary minky.
*Śpioch Śniulak z L literką nie pozostawia wątpliwości, do kogo należy. Fajny jest, mięciutki i do skubania, w kolorach nawiązujących do reszty zestawu, z gryzakiem-zawieszką i ukochanymi przez maluszki tasiemkami-metkami.
*Kołderka może służyć także jako mata. Między warstwami materiału znalazła się ocieplina, dzięki której przepikowane koła zrobiły się wypukłe. Aplikacja zgodnie z życzeniem:)
Od spodu - pikowana szlafrokowa tkanina, miła w dotyku, co przecież ważne dla komfortu malucha.
To już zrobione, a teraz..
Z niecierpliwością czekam na kuriera z materiałami, bo popadając ostatnio w szyciowy szał, zapasy minky zużyłam do zera - zostały ścinki, które poklecę na plecy kolejnych śniulaków.
I wydaje mi się, że kolejne uszytki będą muśnięte jesiennym klimatem - szczególnie wieczorami można zauważyć, że Pani Jesień powoli się budzi.
#
I powiedzcie... kiedy minęły wakacje? Bo to już ich schyłek, za chwilę znowu tryb praca pełną parą... Coraz zimniej i mroczniej, no katastrofa..
Na domiar złego odebrałam po 3 dniach pierwszego w życiu obozu - mojego siedmiolatka z 39ma kreskami na termometrze. Gnałam po Niego wyjęta niemal z jeziora, gdzie wczoraj zadebiutowałam w roli pogromcy leszczy i płotek!
Nerwów było tyle przed wyjazdem młodzieńca - moich rzecz jasna! Jak sobie poradzi, czy o myciu zębów będzie pamiętał itd. Bez potrzeby!
Smutno ogromnie było Go wyciągać z łóżka w pustym pokoju, gdzie powalony temperaturą drzemał - koledzy pojechali na wycieczkę..On zaliczył wyjazd do puckiego szpitala.
No biedul!
#
Mam chwilami wrażenie, że te moje życiowe rewolucje poddawane są bez ustanku próbom.
Kiedy wydaje mi się,że sprawy zaczynają nabierać właściwego tempa i idą w należytym kierunku CIACH! wiadro zimnej wody na głowę.
Póki co, nie ma tego złego.. Ciągi przyczynowo skutkowe w ostatecznym rozliczeniu działają na moją korzyści i popychają mnie w nowe i nieznane.
I fajnie.
Ale dlaczego to nie może dziać się jakoś tak płynniej i mniej wstrząsowo?
Już. Biadolenia koniec.
#
W przyszłym tygodniu spodziewam się tony materiałów - część z nich znam i lubię, pozostałe to zupełnie eksperymentalne wzory, na które mam plan jesienny.
Główkuję, kombinuję i mam nadzieję biadolić mniej już niebawem.
Chcę Wam jeszcze podziękować - szycie dla samej siebie byłoby po pierwsze kosztownym hobby, po drugie - nie dawałoby tyle satysfakcji!
W kolejce czekają - przedszkolne dziewczyńskie worki dla małych przyjaciółek debiutujących w przedszkolu, o dziwo wiosenne poduszki z nutą czerwieni, śpiący komplet dla małej księżniczki, ślubne morskie poduszki, żaba także czeka..
Postaram się - w odpowiedzi na Wasze sugestie - stworzyć album, miejsce w którym pokażę dostępne od ręki i do natychmiastowego tulenia efekty mojego szycia. Nadal z miłością:)
P.S.
dostałam już pierwszy urodzinowy prezent! Ma tydzień przed. Nie zgadniecie pewnie, co to takiego;)
Wracam tulić rozgrzanego temperaturą malucha - okazuje się,że szopy nindża są nieodzownym elementem także takich mało fajnych sytuacji!
Serdecznie i ciepło pozdrawiam
A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz