sobota, 30 sierpnia 2014

Bez planu i nawigacji czyli WAKACJE 2014 vol.2

Costa Brava.. oklepane potwornie i takie w złym znaczeniu "turystyczne" te mijane miejscowości, których nazwy najpewniej od lat niezmiennie królują w katalogach biur podróży. Parada próżności, stoiska handlowe z mydłem, widłami i powidłem lub właśnie firmowe, modne sklepy. Tłumy zblazowanych turystów i zero klimatu! Trochę się wtedy wystraszyłam, że nasza dobra passa do znajdywania klimatycznych zakamarków już się skończyła..

Mieliśmy bowiem wyobrażenia na temat docelowego miejsca naszego postoju - miało być uroczo i w miarę możliwości pusto, zapach jedzenia miał dobiegać z licznych knajpek, miały być zatoczki, w których można spotkać kraby oraz wąskie uliczki, wiodące często w górę, ciasno między starymi budynkami.

Po długiej i całkiem karkołomnej podróży niekończącymi się serpentynami, która na początku całkiem ekscytowała z uwagi na widoki obłędne, stromizny, wysokości - dotarliśmy już prawie do celu! Zatrzymywaliśmy się po drodze z nadzieją, że może O TU właśnie będzie fajnie się zatrzymać i kilka razy odjeżdżaliśmy dalej przed siebie, tracąc nieco zapał do dalszych poszukiwać i trochę psiocząc pod nosami na swój brak wyobraźni: "jak może być mało ludzi na Costa Brava? Skąd ten pomysł?".

Pod sam wieczór, kiedy już słońce zaczęło znikać a wraz z nim nasza wiara, że tej nocy prześpimy się w łóżku, trafiliśmy do L'Estartit i tu zostaliśmy kolejnych parę dni!

Naturalnie z cudem graniczyło znalezienie noclegu - na ostatnią chwilę, w świąteczny weekend, w apogeum turystycznego okresu, ale.. niezastąpiony ogarniacz spraw trudnych wrócił z rekonesansu z dobrą nowiną! Pokój w bardzo uroczym hoteliku, z ukochanymi moimi okiennicami, wanną!!!i basenem dla juniora, cudnie!
Wolny na tę jedną jedyną noc.

Wyspani, w dobrych nastrojach, po śniadaniu i dzikich basenowych pluskach w męskim wydaniu, przeprowadziliśmy się ulicę dalej -także za sprawą "pana ogarniacza", dzięki któremu o nic nie musiałam się podczas tego całkiem szalonego wyjazdu martwić.


piątek, 29 sierpnia 2014

Bez planu i nawigacji czyli WAKACJE 2014 vol.1

Zacznę od tego, że nigdy w życiu takim swoim dorosłym i niezależnym od rodziców, nie byłam na zorganizowanych wczasach. Wyjazdów na koncie mam sporo, z reguły jednak jedyną wiadomą był kierunek podróży - nawet w drodze do dalekiej Chorwacji, z 6letnią Zuzą i Młodym w brzuchu -nie mieliśmy pojęcia, gdzie się zatrzymamy, nie klepaliśmy żadnych miejsc, ani nawet nie ustalaliśmy dokładnej trasy podróży.
Tym razem było chyba najbardziej ekstremalnie, gdyż jeszcze w dzień wyjazdu nie mieliśmy jasności, czy jedziemy w ukochane Bieszczady czy może nad Ocean..


Oceanu nie zobaczyłam, ale góry owszem - nie były to jednak Bieszczady, ani nawet Tatry..

sobota, 9 sierpnia 2014

WAKACJE: l o a d i n g

Kurczę! Jakiś czas temu mialam wyrzuty, gdy raz dziennie nie wrzucilam tzw posta. Seria raczej malo fortunnych zdarzeń sprawila, że postowanie nabralo rytmu s l o w - problemy techniczne ze sprzętem, życiowe rewolucje, tempo i ilość pracy.. Basta! Dziś, kiedy siadam do laptopa -któremu brakuje kreskowanego L, co i tak jest przelomem po totalnym braku polskich znaków - ciężko myśli pozbierać..
Piszę, by zakomunikować, że zaczynam wakacje! Takie prawdziwe! DWA bite tygodnie spędzę na podróżowaniu - kierunek jest jeden: ZACHÓD. Bez planu kompletnie! Zatrzymamy się tam, gdzie nam się spodoba, z namiotem w bagażniku na wszelki wypadek.
Mr Bunny zapada w sen letni i ciiiichoszaa, niech biedak odsapnie :)