wtorek, 2 grudnia 2014

LILKI SZPILKI w GRUDNIU

Kochani, mamy GRUDZIEŃ!



poza zajęciami w AGULLI, o których poczytacie w zakładce WARSZTATY, zapraszam Was serdecznie do udziału w innych, nieodpłatnych zajęciach!


II SPOTKANIA RODZINNE:



Podczas SPOTKAŃ RODZINNYCH, szpilkowe warsztaty w dwóch odłonach:
1. szyjemy/dekorujemy choineczki - dla młodszych
2. szykujemy filcowe dekoracje - zawieszki do domu, na choinkę.

WYMIENNIKOWNIA:



11.12/czwartek: 17-20,00
15,12/poniedziałek: 17-20,00
Uszyjemy ozdoby do Wymiennikowni oraz dekoracje, upominki dla siebie i bliskich.
Wiek: 10+
Nie musisz umieć szyć!
SOPOCKI JARMARK BOŻONARODZENIOWY


W ramach Sopockiego Jarmarku Bożonarodzeniowego / http://www.miasto.sopot.pl/strona/jarmark_bozonarodzeniowy / zapraszamy gorąco na wspólne szycie świątecznych girland, które dopełnią dekoracji lub zawisną na Waszej choince.
Spotkanie odbędzie się w sobotę, 20.grudnia, w samym sercu Sopotu,
w magicznej świątecznej atmosferze.

Zapraszam dzieci w wieku 10+ do samodzielnego szycia lub młodsze,
w asyście osoby dorosłej - Lilki Szpilki otoczą Was opieką podczas szycia :)

Startujemy o godzinie 12.00-12,50 oraz 12,55-13,45

Udział w wydarzeniu jest BEZPŁATNY, ilość miejsc ograniczona - obowiązują zapisy! Zgłoszenia można przesyłać mailem, na adres: lilkiszpilki@gmail.com, wpisując w tytule SOPOT oraz wybrany przedział czasowy.

Widzimy się świątecznie!


WYDARZENIE NA FB: https://www.facebook.com/events/1497447227204916/

Do zobaczenia!
A.

wtorek, 25 listopada 2014

WERANDA REAKTYWACJA

Po kilku miesiącach przerwy, zapraszam Was serdecznie do Szpilek na Werandzie!
Po reaktywacji WERNDA jest już prawie zupełnie sklepikiem, chociaż nadal postukuje tam maszyna!
Przypominam, że cała część warsztatowa przeniosła się do pracowni AGULLA.
Nadal jeszcze porządkujemy, uzupełniamy półki, negocjujemy z twórcami rzeczy ładnych, ale już na Was czekamy!


Kilka zdjęć z dziś:

BOBBINY
motek / 120metrów / 27,00
sznurek / 50metrów / 18,00
szydło 12mm / 30,00


piątek, 21 listopada 2014

W świątecznym nastroju cz.3


Święta coraz bliżej.. pierwsze dekoracje zawitały już w witrynach sklepów. Ulice zaczynają się stroić
w swoje lśniące ozdoby, na potęgę szyją się tematyczne miękkości, pierwszy śnieg już zdążył popruszyć nieśmiało.

W ubiegłym roku podpowiadałam Wam, jak niebanalnie zapakować prezenty - TUTAJ , oraz pokazałam alternatywę dla żywej choinki w TYM poscie.

Tegoroczne przygotowania do magicznego, świątecznego okresu zaczniemy od kilku inspiracji 
ze świeczką w roli głównej. Popatrzcie, jak w prosty sposób wyczarować lampiony, które swoim migoczącym światłem wprowadzą nieco magii do Waszych domów.

Uwielbiam waniliowe!

http://www.countryliving.com/crafts/projects/christmas-crafts/

czwartek, 13 listopada 2014

BOBBINY - tak ładne, że szkoda zdejmować z półki!

Są! Dotarły! Pięknie prezentują się na skrzynkowym regale -az żal będzie je Wam oddawać :)
Pierwsza dostawa włóczek Bobbiny już w AGULLI, kolory uzupełnimy po weekendzie, podczas którego spodziewamy się opróżnienia półek :)










Zapraszamy po Bobbiny do pracowni AGULLA oraz od przyszłego tygodnia - na werandę!
A.

niedziela, 9 listopada 2014

BOBBINY czyli grube motki i wielkie szydła!

Z niekłamaną przyjemnością i pełna euforii, przedstawiam Państwu BOBBINY - http://www.bobbiny.pl/
Ku mojej wielkiej uciesze, "szpilki" będą pierwszym stacjonarnym sprzedawcą tych kolorowych motków w Trójmieście!


fot: https://www.facebook.com/Bobbiny/

Te 120metrowe zawijasy niebawem zagoszczą w AGULLI, gdzie swoją obecnością cieszyć będą uczestników sobotnich warsztatów:


Zaraz potem, kolorowym marszem powędrują na WERANDĘ, która lada dzień rusza od nowa, jako sklepik/showroom, w którym znajdziecie całą masę różności - moje uszytki, ale także specjały od zaprzyjaźnionych okolicznych twórców - także tych NIEszyjących :)

Na werandę przyjadą wyselekcjonowane kolory Bobbiny, ale postaramy się, by z czasem oferta była pełna - na miejscu, od ręki każdy znajdzie kolor dla siebie!

Zapraszam na warsztaty w imieniu swoim, AGULLI i Małych Rzeczy - precyzja i spokój Klaudyny, 
w połaczeniu z gamą kolorów włóczki i przy użyciu wielkich szydeł, musi dać spektakularne efekty!
Przekonajcie się!

A.

wtorek, 4 listopada 2014

HALLOWEEN w AGULLI czyli strasznie fajna imprezka!

Ponoć są tacy, co nie mają facebooka! Dla tych właśnie fotorelacja z ostatniego październikowego spotkania w AGULLI - strasznie fajnie było!

Na naszych miłych choć nieco upiornych gości czekała masa atrakcji i nieco potworny poczęstunek :)

Dziękuję pięknie Pani fotograf, za złapanie w kadrze klimatu naszego przyjęcia!

fot. Aleksandra Siatecka Fotografia

Lecimy!

żeby nie było wątpliwości, z jakiej okazji się spotykamy ;)

sobota, 18 października 2014

Jak SOBOTA W AGULLI spowodowała błogi uśmiech ..

Czas pędzi jak szalony! minęło już 1,5 miesiąca, od kiedy urzędujemy w AGULLI! Aż trudno uwierzyć, że w nowym, świeżym miejscu można się czuć tak "u siebie", swobodnie, dobrze. Nasza Pani gospodyni twierdzi, że to zasługa żył wodnych, które muszą pod budynkiem  przebiegać - to ponoć im właśnie zawdzięczają długowieczność mieszkańcy kamienicy nr 38 ( ponoć jedna z Pań dożyła tu stuośmiu lat!). Chociaż doskonale pamiętam trud remontowy, pośpiech, czarnowidztwo chwilowe - wspomnienie to jest już całkiem blade i wydaje się, że całe to zamieszanie działo się dawno temu!


sobota, 20 września 2014

Pracownia AGULLA.

Wiele razy na łamach bloga czy fb wspominałam, że moja pracownia na Werandzie - choć maleńka ciałem - wielka duchem i potencjałem i pełna mocy, do ściągania Ludzi pozytywnych, kreatywnych, nadających na moich falach.. Na Werandzie poznałam Agę, z którą przy wielu późniejszych okazjach pracowałam.
W efekcie naszej współpracy powstał w wersji graficznej mój mr BUNNY! Królik, który podbijał świat w swojej brelokowej wersji, rozpanoszył się w wirtualnym świecie - grafika, logo, pieczątka, postery,
przypinki / PRZYPINA, a nawet magnesy na lodówkę /ArtMi Studio!

sobota, 13 września 2014

A G U L L A pracownia

Od 1 września trwa zawzięta walka! Jak przy najmniejszym nakładzie finansowym, największym nakładzie pracy swoich rąk i tęgich kreatywnych głów, stworzyć miejsce bliskie wizji idealnej..

Pole do popisu mamy.. Pracownia, warsztatownia nabiera charakteru!

AGULLA       L  O   A             D  I                  N    G      ..........       ...                    ........





ZERKAJ TUTAJ:



pozdrawiam!
A.

Bez planu i nawigacji czyli WAKACJE 2014 vol.4



Ponieważ zalega mi tu post w wersjach roboczych, wrzucę ostatnią część wakacyjnej kroniki w formie albumu ze zdjęciami -nie mam weny, ale tak zupełnie na poważnie..mam nadzieję, na jej szybki powrót! 
Po technicznej przerwie na szaleńczy wysiłek remontowy fizyczno-logistyczny, zapomniałam już trochę, że niedawno byłam na cudownych wakacjach..

Poprzednia część opowieści skończyła się na włoskiej pizzy w Genui, dziś zaczynamy od pięknej widokowej trasy wzdłuż brzegu jeziora Garda, przez włosko- austryjacką miejscowość, u stóp wysokich gór, by wreszcie przedrzeć się przez groźne i kręte górskie drogi, wiodące ponad trzy tysiące metrów n.p.m.


poniedziałek, 1 września 2014

Bez planu i nawigacji czyli WAKACJE 2014 vol.3

Marsylia to kolejne miasto, o którym nie miałam zbyt wiele pojęcia! Wiedziałam, że wziął od niej nazwę hymn francuski, że pochodzi stamtąd znany klub piłkarski, że kiedyś mieszkali tam znajomi, i że najpewniej jest miastem portowym. Wyobrażałam sobie, że powinna być zalana lawendą, jak na Prowansję przystało!


sobota, 30 sierpnia 2014

Bez planu i nawigacji czyli WAKACJE 2014 vol.2

Costa Brava.. oklepane potwornie i takie w złym znaczeniu "turystyczne" te mijane miejscowości, których nazwy najpewniej od lat niezmiennie królują w katalogach biur podróży. Parada próżności, stoiska handlowe z mydłem, widłami i powidłem lub właśnie firmowe, modne sklepy. Tłumy zblazowanych turystów i zero klimatu! Trochę się wtedy wystraszyłam, że nasza dobra passa do znajdywania klimatycznych zakamarków już się skończyła..

Mieliśmy bowiem wyobrażenia na temat docelowego miejsca naszego postoju - miało być uroczo i w miarę możliwości pusto, zapach jedzenia miał dobiegać z licznych knajpek, miały być zatoczki, w których można spotkać kraby oraz wąskie uliczki, wiodące często w górę, ciasno między starymi budynkami.

Po długiej i całkiem karkołomnej podróży niekończącymi się serpentynami, która na początku całkiem ekscytowała z uwagi na widoki obłędne, stromizny, wysokości - dotarliśmy już prawie do celu! Zatrzymywaliśmy się po drodze z nadzieją, że może O TU właśnie będzie fajnie się zatrzymać i kilka razy odjeżdżaliśmy dalej przed siebie, tracąc nieco zapał do dalszych poszukiwać i trochę psiocząc pod nosami na swój brak wyobraźni: "jak może być mało ludzi na Costa Brava? Skąd ten pomysł?".

Pod sam wieczór, kiedy już słońce zaczęło znikać a wraz z nim nasza wiara, że tej nocy prześpimy się w łóżku, trafiliśmy do L'Estartit i tu zostaliśmy kolejnych parę dni!

Naturalnie z cudem graniczyło znalezienie noclegu - na ostatnią chwilę, w świąteczny weekend, w apogeum turystycznego okresu, ale.. niezastąpiony ogarniacz spraw trudnych wrócił z rekonesansu z dobrą nowiną! Pokój w bardzo uroczym hoteliku, z ukochanymi moimi okiennicami, wanną!!!i basenem dla juniora, cudnie!
Wolny na tę jedną jedyną noc.

Wyspani, w dobrych nastrojach, po śniadaniu i dzikich basenowych pluskach w męskim wydaniu, przeprowadziliśmy się ulicę dalej -także za sprawą "pana ogarniacza", dzięki któremu o nic nie musiałam się podczas tego całkiem szalonego wyjazdu martwić.


piątek, 29 sierpnia 2014

Bez planu i nawigacji czyli WAKACJE 2014 vol.1

Zacznę od tego, że nigdy w życiu takim swoim dorosłym i niezależnym od rodziców, nie byłam na zorganizowanych wczasach. Wyjazdów na koncie mam sporo, z reguły jednak jedyną wiadomą był kierunek podróży - nawet w drodze do dalekiej Chorwacji, z 6letnią Zuzą i Młodym w brzuchu -nie mieliśmy pojęcia, gdzie się zatrzymamy, nie klepaliśmy żadnych miejsc, ani nawet nie ustalaliśmy dokładnej trasy podróży.
Tym razem było chyba najbardziej ekstremalnie, gdyż jeszcze w dzień wyjazdu nie mieliśmy jasności, czy jedziemy w ukochane Bieszczady czy może nad Ocean..


Oceanu nie zobaczyłam, ale góry owszem - nie były to jednak Bieszczady, ani nawet Tatry..

sobota, 9 sierpnia 2014

WAKACJE: l o a d i n g

Kurczę! Jakiś czas temu mialam wyrzuty, gdy raz dziennie nie wrzucilam tzw posta. Seria raczej malo fortunnych zdarzeń sprawila, że postowanie nabralo rytmu s l o w - problemy techniczne ze sprzętem, życiowe rewolucje, tempo i ilość pracy.. Basta! Dziś, kiedy siadam do laptopa -któremu brakuje kreskowanego L, co i tak jest przelomem po totalnym braku polskich znaków - ciężko myśli pozbierać..
Piszę, by zakomunikować, że zaczynam wakacje! Takie prawdziwe! DWA bite tygodnie spędzę na podróżowaniu - kierunek jest jeden: ZACHÓD. Bez planu kompletnie! Zatrzymamy się tam, gdzie nam się spodoba, z namiotem w bagażniku na wszelki wypadek.
Mr Bunny zapada w sen letni i ciiiichoszaa, niech biedak odsapnie :)

sobota, 12 lipca 2014

DEPTAK NA WEEKEND - STAROWIEJSKA, 12.07.14

Przygotowania do szczególnego weekendu na Starowiejskiej zaczęly się już w środę. Spotkaliśmy się na Wiczlinie w Slow Cafe, by wspólnie wykonać część dekoracji - fotorelacja z tego spotkania na facebooku: KLIKNIJ TUTAJ by zobaczyć pelną fotorelację! Spotkanie bylo przefantastyczne - gwarno bylo, wesolo, rodzinnie - wszystkie wrócilyśmy pelne dobrej energii i z glowami pękającymi od nowych pomyslów na kolejne zloty w podobnie twórczym klimacie i inspirującym skladzie!
Przy okazji raz jeszcze podziękuję COLOR MERCADO - klik i lajk :) - za fantaystyczne kolorowe tkaniny, z których szylysmy proporczyki na girlandę.


poniedziałek, 7 lipca 2014

WAKACJE NA WERANDZIE

Oj dawno już mnie tu nie bylo - z przyczyn technicznych najbardziej, bo od ponad miesiąca trwa jakaś fatalna seria technicznych zlośliwości / komputer w kolejnych naprawach m.in. Po drosze dzialo się wiele - warsztaty, kiermasze, szycie, życie! I nagle przyszly WAKACJE! Upragniony, wyczekany czas w roku. Pogoda rozpieszcza, Open'er odhaczony - tym fajniej, że pierwszy raz towarzyszyla mi podczas niego moja nastolatka, muzycznie wyedukowana najlepiej jak się da!

Ale ja przecież nie o tym..

WAKACJE NA WERANDZIE - bardzo szczególne, bo pierwsze w jej historii! Pierwszy raz zaprosilam Was na Starowiejską 31 sierpnia minionego roku - od tego czasu bardzo wiele się wydarzylo, zmienilo sporo. Jedno co bez zmian pozostaje to fakt, że weranda to taka wylęgarnia talentów, miejsce spotkań ludzi barwnych, z glowami pelnymi pomyslów, moje najfajniejsze miejsce twórczej pracy.

PRZYPOMINAJKA - START WERANDY - klik! 
http://lilki-szpilki.blogspot.com/p/szpilki-na-werandzie.html

Przez pięć kolejnych tygodni będę się tam spotykać z Waszymi Dziećmi - niektore dopiero poznam, z innymi mialam już przyjemność pracować przy okazji warsztatów u siebie czy w Slow Cafe.

Pierwszy dzień za nami - trzy dziewięciolatki, dwie Julie jedna Natalia, trzy odjechane króliki i moc zabawy podczas ich szycia oraz sesji zdjęciowej. Dziewczynki same wymyslaly scenerię do zdjęć, pojawil się też czadowy pomysl na jutrzejsze spotkanie - popatrzcie, co tu się dziś wyczynialo:

KLASYCZNE MALOWIDLA CHODNIKOWE


wtorek, 10 czerwca 2014

Wdzięczne a nawet dźwięczne warsztaty w Trąbkach Wielkich!

W ubiegłym tygodniu zapakowałam do auta całą masę kolorowych materiałów, filcu, armię igieł i maszynę. Skoro świt, bo już o 7 rano ruszyłam do Trąbek Wielkich - niecała godzina drogi od mojej Gdyni.
Plan był następujący: odwiedzić dwie drugie klasy i zaszczepić w młodszej młodzieży szyciowego bakcyla!
Chyba wyszło:)

Każda klasa podzielona była na sekcję damską i męską - podczas gdy dziewczynki szyły, chłopcy mieli zajęcia z wychowawczynią i odwrotnie. W ten sposób przepuściłam przez swoje ręce 4 nasto-osobowe grupy, co dało łącznie prawie pięćdziesiąt 8 i 9 latków!

Wyszło ciekawie, bo każda z grup tworzyła coś innego - były zatem sowy, wariacje na temat Angry Birds, słodkie babeczki i potworne ciacha, inspirowane grami komputerowymi.

Zdjęcia robiłam w locie, telefonem - ich jakość pozostawia wiele do życzenia, ale.. wyobrażam sobie, że będą one fajną pamiątką dla uczestników tych zajęć!

Chciałabym jeszcze ogromnie podziękować za zaproszenie, pyszne ciacho i fantastyczną atmosferę, o którą zadbały obie Panie Wychowawczynie. Za gościnność i pomoc Mam i Babci -bez Was nie poszłoby tak gładko oraz za zaangażowanie Dzieci w szyte zajęcia!

Lecimy ze zdjęciami!

Faza projektu:


sobota, 7 czerwca 2014

BLIŻEJ LATA NA WERANDZIE

Jestem tak oczarowana wskrzeszeniem mojego laptopa, powrotem polskich literek -patrzcie, mogę napisać np ŻÓŁTY  :) Z największą przyjemnością napisałabym ze 100 postów, bo na tyle uzbierałam zdjęć, ilustrujących wydarzenia majowe i czerwcowe! Zacznę jednak od najświeższych wydarzeń, żeby sukcesywnie uzupełniać i z czasem wrzucić pozostałe.

WERANDA - dobrze mi tam! Przy szeroko otwartych drzwiach stukam i pukam swoja maszyną, przyjmuję miłych gości. Nadal uważam, że to magiczne miejsce, z cudowną energią! Dzikie winogrona rosną jak szalone, puszczając kręcone wąsy, letnie kwiaty pachną z donic, niemal w każdym zakamarku chowa się jakiś dekoracyjny detal - tu przysiądzie ceramiczny ptaszek, tam drewniane szpulki.. Bardzo sukcesywnie, choć maleńkimi kroczkami upiększamy, czyścimy, dekorujemy, żeby latem już było pięknie, po mojemu, wygodnie i gościnnie jeszcze bardziej. Piszę MY, gdyż w wielu tych pracach pomaga mi pewna urocza młoda dama :)

Pani kierowniczka zamieszania w ulubionych kolorach wita miłych gości :)


środa, 14 maja 2014

PRZYSTANEK WERANDA czyli moj projekt na platformie crowdfunding'owej

Kochani! Bardzo serdecznie Was zachęcam do zapoznania się z projektem! Idea jest prosta - pozbieranie funduszy na zagospodarowanie mojego werandowego ogródka w taki sposób, aby latem można było część zajęć przenieść na zewnątrz. Marzy mi się gościć Was wygodnie i niespiesznie, móc posadzić w wygodnym fotelu i podać do ręki jeszcze ciepłe wydanie najnowszej tematycznej prasy, szydełko i kolorowe włóczki, aż wreszcie zrobić miejsce przy stole i posluchać jak turkotacie maszyną!

ZOBACZ TUTAJ:  https://wspolnyprojekt.pl/pl/projekty/przystanek_weranda

https://www.wspolnyprojekt.pl/pl/projekty/przystanek_weranda
kliknij, BY ZOBACZYĆ FILMIK!


niedziela, 4 maja 2014

ZIELONO MI czyli magiczna majowka.

Plan na majowke nakreslil sie juz jakis czas temu, kierunek - Bialystok i okolice. W towarzystwie kolezanek z mojej szkolnej pracy, nauczycielek, dyrekcji, pan z tzw obslugi. Wyjaz 5,30 - dla niektorych pora szokujaca, ja z ta godzina zdazylam sie przez kwiecien oswoic i bardzo polubic. O 5,30 pieknie mozna slonce przywitac, biegnac lasem lub brzegiem morza - to jedno z moich najfajniejszych odkryc tego roku, a moze i wielu lat. Zatem spakowana w nieduza walizke, z butami do biegania na dnie, ruszylam w nieznany mi dotad zakamarek swiata.
O godzinie 6,00 slonce juz z calkiem wysoko smyra promykami:



W drodze zatrzymalismy sie w szumnie nazwanej w planie wycieczki HUCIE SZKLA, bo byla to hutka co najwyzej. Nie zmienia to faktu, ze pierwszy raz na wlasne oczy widzialam, jak z kupy piachu, przy uzyciu rozgrzanego do czerwieni pieca, sprawnych rak i pojemnych pluc - powstaja szklane cudenka.







Prognozy pogody byly bezlitosne - mialo sie chmurzyc, padac, wiac.. Po dniu spedzonym niemal w calosci w autokarze, na malym koncu swiata, przywitalo nas slonce! Zielen tak soczysta i cale pola mleczy! Nigdy wczesniej nie widzialam tak wielkich mleczowych polaci!



I mozna bylo niemal boso spacerowac!


Ku mojej ogromnej radosci, udalo sie rozlokowac, zjesc i nawet przy ognisku posiedziec - zanim slonce zaszlo. Zlapalam jego ostatnie promienie lezac niemal w mlodziutkim zbozu, co naturalnie spotkalo sie roznego stopnia zrozumieniem ze strony moich kompanow:)






6,00 dnia kolejnego. Run Lola! W moim biegowym outficie ruszylam - przez okno ( drzwi gospody byly zamkniete na amen) na podboj nieznanych sciezek. Powietrze mrozne zapieralo dech w piersiach - doslownie, a mniej doslownie dech zapieraly przestrzenie niezabudowane - pusto po horyzont! Zadnych domow, gospodarstw, samochodow!






Atrakcjami dnia drugiego byly kolejno: cerkiew w Hajnowce oraz Puszcza Bialowieska. Przewodnik fantastyczny - przyswoilam kawal wiedzy nowej! Po pierwsze dotyczacej religii prawoslawnej, po drugie - co mnie urzeklo kompletnie, na temat tamtejszej przyrody! Przypomnialam sobie, jak bardzo uwielbialam lekcje biologii, zbieranie lisci do zielnika, wachanie, smakowanie.




BRODACZKA ponoc. Wybredna, jesli chodzi o obszar wystepowania i chroniona. Wybiera obszary wolne od zanieczyszczenia pewnymi pierwiastkami. Piekna.


I CHROBOTKI, ktore swoim wygladem przypominaja podwodne stwory. Takie wodorosty, tyle, ze na pniu wyrosly :)



Urzekla mnie tez marketingowa strategia pana pszczelarza, bartnika. Ponizej przeczytacie, ze tylko u niego mozna kupic prawdziwy bialowieski miod:)


Sniacy, moj kompan szukal wytchnienia w brzozowej chatce:)


A tutaj mili moi moglabym zamieszkac od zaraz! Piekna architektura, zdobienia, kolory i te jaskrawo zielone paprocie pod oknami - szpilkowo na maksa!



Po drodze kolejne przyrodnicze ciekawostki:


I ktos tu chyba ma sen mocny, albo slaba koordynacje :)


Kraina grzybow



Duchy starych drzew. Momentami mialam wrazenie, ze to jakas basniowa kraina - widoki jak z Wladcy Pierscieni. Deby liczace sobie kilkaset lat przypominaly bajkowe Enty!








SZCZAWIK ZAJECZY - zostalam nim uraczona przez pana przewodnika:)



I hubowa rodzina, ktora przypomina wielka muszle z egzotycznego morza.


 CZOSNEK NIEDZWIEDZI, ktory zgodnie z rekomendacja pani ze stoiska z ziolami i przyprawami - pachnie i smakuje czosnkiem, ale z ust czosnku nie czuc!


I cale morze tej rosliny:


Na polnoc ktoredy? :)


 Magia! Ja wiem, ze nie kazdy jest wrazliwy w takim stopniu, ale.. Trudno mi uwierzyc, ze to miejsce moze nie robic wrazenia. Czujesz sie tutaj gosciem. Z rozwaga stawiasz kazdy krok, by nie zdeptac niepokornej rosliny, ktora zapuscila sie na sciezke, slimaka, zuka. Az trudno uwierzyc, ze spiew ptakow moze byc tak glosnym i jedynym dzwiekiem, ktory do Ciebie dociera. Ze slyszysz tych ptasich glosow tak wiele. Drzewa szumia wyraznie smagane wiatrem, momentami w ogole nie widzisz nieba, tylko zielony dach. A zielen o tej porze roku jest najpiekniejsza -zywa, soczysta, momentami jaskrawa! Jestem bardzo szczesliwa, ze moglam tam byc, wdychac gleboko zapachy i cieszyc oczy, ladowac akumulatory! Wroce!
A z ciekawostek - wracajac mijalismy miejscowosc Teremiski, w ktorej mieszka podgladany przeze mnie na fejsbuku - pan Wajrak - serdecznie zachecam do sledzenia bloga NIE TEDY DROGA oraz fb profilu ADAMA WAJRAKA.

Trzeci dzien wycieczki i Suprasl - kolejna cerkiew i kolejny charyzmatyczny "opowiadacz". Przysiegam, ze nie slyszalam wczesniej na zywo czlowieka, ktory by tak pieknie opowiadal! Zdania zlozone wielokrotnie, dobor slow, ton glosu - brzmialo to jak najpiekniejsza piesn :) Delektowalam sie zatem opowiescia na temat historii dlugiej tego miejsca, oczy nacieszylam widokiem - chociaz to "jedynie" rekonstrukcja zdewastowanej przez niemieckie, uciekajace oddzialy - cerkwii.





Nie bylabym soba, gdybym nie pozbierala kolorowych obrazow. Obdrapane drzwi, sciana chaty, brukowana droga i nazwa ulicy, ktora pieknie posluzyla za kartke z kalendarza.









Zycie...


A to juz widok z okna autokaru. Rzepak i zolto po horyzont!


Meczet -jeden z dwoch w okolicy. Kolejna lekcja o kulturze, tradycji, Tatarach. Boso, ciekawie i aromatycznie...


I kolejne miejsce z niebywalym klimatem..





Przy okazji tatarskiej wioski - pyszne cebulaki!

Na pozegnanie nieco tajemniczy, choc niezwykle ujmujacy Bialystok.



To byly intensywne, pelne ochow i achow 3 dni. Wszystko sie zgadzalo - dopisala pogoda, kolejni przewodnicy raczyli fantastycznymi opowiesciami, czuje sie nakarmiona wiedza. Udalo mi sie delektowac natura, chlonac zapachy, widoki, smaki. Wroce tam jeszcze. Z rowerem.


Majowo pozdrawiam,
A.